18.11.1993 | Tego dnia Paulina przyszła na świat. Ja miałem już wtedy 10 lat, gdy nagle w rodzinie pojawił się bobas. Siedem lat później, chociaż z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że było to „zaraz”, Paulina poszła do szkoły podstawowej, łomżyńskiej „dziewiątki”. Uczyła się bardzo dobrze, regularnie otrzymywała wyróżnienia i nagrody, chętnie brała udział w konkursach przedmiotowych. Pojawił się jednak problem z wadą postawy, okazało się że cierpi na skoliozę: lekarze zalecili gimnastykę i pływanie, a do tego dostała gorset ortopedyczny, który musiała zakładać również do szkoły, co stało się powodem niezrozumienia wśród rówieśników. Nadeszły lata gimnazjalne i Paulina przeniosła się do Gimnazjum nr 6 w Łomży mieszczącego się w gmachu I Liceum, które ja wcześniej ukończyłem i wyfrunąłem na studia. Również tutaj Paulina osiągała świetne wyniki w nauce, startowała w olimpiadach przedmiotowych w końcu stając się finalistą olimpiady chemicznej. Pływanie z konieczności stało się przyjemnością, Paulina opanowała prawie wszystkie style, łącznie z motylkowym, co wprawiało mnie, starszego brata, również entuzjastę pływania w niemałe zawstydzenie. Postanowiła kontynuować naukę w tym samym budynku – w I Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Łomży, poznaje nowych znajomych, rozpoczyna naukę w pierwszej klasie. Niestety postępy w leczeniu skoliozy nie są zadowalające, do czego dochodzi remont jedynej pływalni w Łomży i konieczność wyjazdów do Zambrowa. Plan dnia Pauliny staje się niezwykle napięty, również z powodu uczestnictwa w zajęciach pozalekcyjnych – koła biologiczne i chemiczne, kółko plastyczne. Paulina doskonali swój warsztat artystyczny, próbuje swoich sił jako domorosły twórca komiksów. | |
09.04.2010 | Tego dnia Paulina wychodzi na basen, jak zwykle na około godzinę. Jest piątek, pochmurny, brzydki dzień. Jednak na krótko przed zaplanowanym końcem pływania dzieje się coś złego. Z niewiadomych przyczyn Paulina tonie. Zostaje zabrana do łomżyńskiego szpitala. Po dwukrotnej reanimacji odzyskuje tętno, jednak jej stan jest krytyczny. Kolejne doby to walka o jej życie w wykonaniu lekarzy Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. | |
09.04.2010 | Paulina pozostaje tydzień w śpiączce farmakologicznej. Oddycha za pomocą respiratora. Rokowania są niejasne, nie można wykluczyć poprawy stanu zdrowia, tak jak nie można wykluczyć jego gwałtownego pogorszenia. Rodzice i ja staramy się być jak najbliżej i jak najdłużej przy niej, Mama, dzięki pomocy Fundacji Światło z Torunia, przekonuje się, że czas spędzony przy nieprzytomnej Paulinie wcale nie musi być bezczynny. Próba wybudzenia podjęta po tygodniu od wypadku kończy się niepowodzeniem. Rodzą się wątpliwości, czy Paulina kiedykolwiek się obudzi. Po kolejnym tygodniu Paulina przechodzi zabieg tracheotomii. Po kilku kolejnych próbach wybudzenia pojawia się nadzieja, bowiem Paulina uchyla powieki. Z dnia na dzień powieki otwierają się bardziej, lecz z Pauliną nie można nawiązać kontaktu – jej wzrok jest pusty a oczy zdają się nie reagować na światło. Po miesiącu od wypadku Paulina podejmuje własny oddech i w zasadzie zostaje jej odłączony respirator, z wyjątkiem nielicznych epizodów jego ponownego zastosowania. Zdarza jej się coraz częściej poruszać rękami, jednak próżno doszukiwać się w tych ruchach celowego działania. Paulina, oprócz pokarmu z kroplówki dostaje również miksowane zupy poprzez sondę. Zupy gotujemy sami, w konsultacji z lekarzami udoskonalamy ich skład. Opieka i leczenie na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii, oddanie lekarzy i pielęgniarek, rozwiewa utarte przez lata negatywne stereotypy na temat służby zdrowia. Czasem wydaje nam się, że Paulina reaguje na bodźce z otaczającego ją świata, wydaje nam się również, że czasem powolnym, ledwo zauważalnymi ruchami próbuje usunąć zarówno sondę, jak i wkłucie na ramieniu. Niestety kontaktu z nią nie udaje nam się nawiązać. Ordynator Oddziału, dr Hanna Dackiewicz, sugeruje, żeby rozważyć przeniesienie Pauliny do placówki, w której mogłaby rozpocząć się intensywna rehabilitacja. | |
09.06.2010 | Paulina zostaje przewieziona do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. L. Zamenhofa w Białymstoku. Trafia na oddział Kliniki Neurologii, ale pozostaje pacjentką nowoczesnej Kliniki Rehabilitacji prowadzonej przez prof. Wojciecha Kułaka, który poleca prowadzenie leczenia dr Bożenie Zawadzie. Powoli acz systematycznie wdrażane są zabiegi rehabilitacyjne. Rozpoczyna się fizjoterapia: masaże, pionizacje, fizykoterapia. Powoli zaczyna stabilizować się rytm dobowy Pauliny. Na ćwiczenia podróżuje już na wózku, głowę trzyma pionowo, czasem wydaje mi się, że się rozgląda (chociaż otrzymujemy sygnały od lekarzy, że jej wzrok mógł ulec znacznemu pogorszeniu w następstwie niedotlenienia). Coraz częściej zdarza się jej prostować ręce w łokciach, w przeciwieństwie do ciągłego ich podkurczania wcześniej. Pod koniec pobytu rodzice próbują podawać jej pokarm przez usta – Paulina przełyka z wielkim trudem, jednak udaje się czasem podać jej coś smacznego „na ząb”, niestety przeszkadza w tym zarówno sonda, jak i rurka tracheostomijna – rzeczy nieodzowne u pacjenta w takim stanie. Mama, która spędza z nią najwięcej czasu twierdzi, że Paulina czasami potwierdza lub zaprzecza ledwo zauważalnym ruchem głowy w odpowiedzi na proste pytania, jednak ani ja ani Tata nie potrafimy tego dostrzec. Pewnego sierpniowego dnia, na tydzień przed narodzinami bratanicy Pauliny, przyjeżdżam w środku tygodnia do Białegostoku, żeby zaopiekować się Pauliną przez noc. Wciąga mnie książka o historii rodzinnej Jerzego Stuhra pozostawiona przez kogoś z personelu szpitala. Nad ranem przyglądam się śpiącej Paulinie i dostrzegam nagle jej szeroki, radosny uśmiech. Włosy jeżą mi się na plecach, przecieram oczy, ale uśmiechu już nie ma. Wyjeżdżam jednak z Białegostoku wyraźnie pokrzepiony, chociaż nie wiem do końca, co mam o tym zjawisku myśleć. Podczas gdy ja oczekuję w domu na narodziny dziecka, Paulina pozostaje w Białymstoku, ale na horyzoncie czasowym rysuje się nieodległa podróż do Ameryki. Nie, nie tamtej Ameryki – do Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce (niedaleko Olsztynka). | |
17.08.2010 | Z Białegostoku, po kilkudniowym pobycie w domu Paulina zostaje przewieziona do Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce. Szpital mieści się w środku lasu, można śmiało użyć sformułowania „na odludziu”. Do najbliższej miejscowości – składającej się z kilku domostw Ameryki – jest około kilometr drogi przez gęsty las. Sam szpital to okazały zabytkowy gmach, w którym na początku zeszłego stulecia (jeszcze w granicach Niemiec) mieścił się szpital gruźliczy dla dzieci o charakterze uzdrowiskowym. W chwili przyjęcia na Oddział Rehabilitacyjny Paulina jest klasyfikowana jako najcięższy przypadek spośród pacjentów, zostaje umieszczona w nadzorowanej sali sąsiadującej z pomieszczeniem dla pielęgniarek. Sam szpital wygląda zupełnie inaczej niż typowe polskie szpitale, nie tylko z zewnątrz, ale także wewnątrz. Od razu zwraca uwagę bardzo dobry stan techniczny pomieszczeń, monumentalna jadalnia z drewnianym, rzeźbionym sufitem. Nie sposób także nie odczuć wyjątkowej serdeczności i troskliwości personelu, nie tylko medycznego. Pierwsze zajęcia z fizjoterapeutami nie pozostawiają złudzeń – to najwyższej klasy fachowcy w swojej dziedzinie, podobnie wygląda sprawa wyposażenia w sprzęt, tutaj również panuje najwyższy standard. Dla Mamy znajduje się łóżko w nieodległym pawilonie, w którym zakwaterowani są pacjenci pobytu dziennego wraz z rodzicami. Po kilku tygodniach jesteśmy pewni, że Paulina w pełni odzyskała świadomość. Można z nią nawiązać kontakt, na razie na zasadzie potwierdzeń i zaprzeczeń przez skinięcie głową, ale to już wystarczy. Po kolejnych tygodniach Paulina podejmuje próby wypowiadania pojedynczych głosek. Wszystkie brzmią jednak identycznie – „aaa”. Przeszkodą jest tutaj nie tylko porażenie aparatu mowy, ale również tkwiąca w szyi rurka tracheostomijna. W tym celu Paulina zostaje przewieziona do szpitala w Olsztynie na oddział laryngologiczny. Najpierw lekarze wymieniają rurkę na inną, cały czas obserwując pracę serca i zawartość tlenu we krwi. Potem rurka zostaje usunięta pozostawiając charakterystyczną bliznę. Paulina wraca do Ameryki. 18 listopada wypadają urodziny Pauliny. Personel wraz z młodymi pacjentami organizuje przyjęcie, Paulina jest niezmiernie wzruszona. Zaczyna się też mówić o powrocie do domu, w szpitalu zbliżają się remonty, zbliża się zima, a więc święta – idealny moment na odpoczynek od intensywnych zajęć, a odpoczynek jest jak najbardziej wskazany, do tego przydałoby się, żeby Paulina przybrała na wadze, w końcu niecałe 30 kg to dla osoby w jej wieku stanowczo za mało. Profesor Ireneusz Kowalski – Ordynator Oddziału zgadza się na odrobinę wcześniejszy wypis, jednocześnie uzgadnia z rodzicami dalsze kroki w leczeniu i zaprasza ponownie w nowym roku. Podaje nam też niewesołe wiadomości – od nowego roku obowiązują nowe reguły finansowania – jedynie 4 miesiące rehabilitacji w roku mogą być finansowane ze środków NFZ. Jesteśmy jak najbardziej przekonani, że to właśnie dzięki wysiłkom Profesora Ireneusza Kowalskiego i jego zespołu Paulina wykonała największy skok w stronę większej sprawności i samodzielności – mam tu na myśli usunięcie sondy, rurki tracheostomijnej, wreszcie dojście do pełnej świadomości, początki mowy, usprawnienie lewej ręki. Dziękujemy. | |
27.11.2010 | Powrót do domu z racji zalegającego wszędzie śniegu dłuży się nieco. Po niemal czterech godzinach docieramy do Łomży. Paulina wydaje się wniebowzięta. Prosi, żeby przewieźć ją po całym mieszkaniu, może wreszcie, po niemal 8 miesiącach tułaczki poleżeć w swoim łóżku, w swoim pokoju. Paulina w domu dużo śpi, kilka razy dziennie ćwiczy z rodzicami na materacu, dodatkowo pewnego dnia zjawia się pan Piotr, z własnym przenośnym łóżkiem do ćwiczeń i masażu i prowadzi profesjonalną rehablilitację w warunkach domowych. Pewnego dnia dzwoni Profesor Kowalski z Ameryki, wypytuje o samopoczucie Pauliny, o jej kondycję po powrocie do domu. A Paulina zdaje się odzyskiwać apetyt, jedzenie idzie jej coraz łatwiej. Chętniej też nawiązuje kontakt werbalny, czasem próbuje nucić ulubione piosenki. Pewnej nocy budzi się wyraźnie rozdrażniona – okazuje się w końcu że zwyczajnie swędzi ją nos. Olbrzymim wysiłkiem okazuje się samo podrapanie po nosie, ale w końcu udaje się. Wydawać by się mogło że to tak prozaiczna czynność – dla Pauliny to ogromny wysiłek. 18 grudnia doniosłe wydarzenie – chrzest bratanicy – Darii. Dla Pauliny to pierwsze „oficjalne wystąpienie” po wypadku, tym ważniejsze, że Paulina jest chrzestną. Dzielnie znosi wysiłek, jakim niewątpliwie jest dla niej ta uroczystość. Wytrzymuje w wózku całą godzinę, aktywnie uczestnicząc w nabożeństwie. Święta Paulina spędza w rodzinnym gronie. Zjawiają się ciotki, wujkowie, kuzyni i dziadkowie. Paulinie jest trochę smutno tylko dlatego, że nie może zasiąść ze wszystkimi do stołu i rozmawiać. Po świętach pokój Pauliny zamienia się w małe kino dzięki udostępnieniu jej przez szkołę projektora cyfrowego. Nowy rok to z kolei ostatnie przygotowania do wyjazdu. Nad ranem jedzie do Krakowa. | |
02.01.2011 | Po długiej podróży samochodem wujka Jurka Paulina dociera wreszcie do ośrodka Votum RehaPlus w Krakowie. Podróż dłuży się z powodu śniegu, trudnych warunków na drodze, remontów i korków ale Paulina znosi ją bardzo dobrze. Otrzymują z Mamą własny pokój w ośrodku, teraz Mamę czeka rozpakowywanie, a Paulinę adaptacja do nowego miejsca. Tata z wujkiem wyruszają w z powrotem do Łomży. Sama rehabilitacja wygląda trochę inaczej niż dotychczas, bardziej nastawiona jest na kształtowanie samodzielności, jakkolwiek dziwnie mogłoby to brzmieć w odniesieniu do osoby, która w zasadzie nie może się poruszać. Dodatkowo z Pauliną pracuje psycholog i logopeda. Tych zajęć jest bardzo dużo. Pewnego dnia Paulina dostaje przybory do rysowania i ma coś narysować. Niestety, w tym momencie całkowicie dociera do niej fakt, że nie jest w stanie nawet utrzymać kredki, mazaka, pędzla. Czerwona z wysiłku rezygnuje po kilku minutach, potem pojawia się rozpacz – i już nie ustaje aż do końca dnia. Psychika Pauliny to zupełnie odrębna historia. Można próbować zastanowić się nad tym, co ona teraz czuje, jednak taki myślowy eksperyment byłby niezwykle trudny. Warunki w ośrodku Votum są dobre, mimo to pobyt okazuje się dla Pauliny i Mamy niezwykle trudny. Izolacja, rutyna, problemy ze snem, problemy ze strony układu pokarmowego, jakże typowe dla osób leżących, a także zwyczajna tęsknota za domem – gdyby postępy w rehabilitacji były dużo szybsze wtedy nie miałoby to większego znaczenia, tyle, że postępy są drobne, czasem nikną w natłoku codziennych trudności i niestety nic nie zapowiada, aby miało się to nagle odmienić. „Trzeba czasu”. Z dobrych wieści można wymienić to, że Paulina coraz lepiej posługuje się nogami. Potrafi odepchnąć cieżar przyłożony do stopy. Powoli równiez nabiera masy ciała, co zawdzięcza dobremu zywieniu ale przede wszystkim ogromnemu apetytowi. Dzięki temu trochę łatwiej jest jej siedzieć w wózku, do tego stopnia, że bierze nawet udział w szkoleniach dla fizjoterapeutów, które odbywają się w innej części Krakowa, w charakterze „modelki”. | |
10.02.2011 | Paulina znowu w domu. Tym razem już lepiej zaopatrzona – w nowy wózek oraz fotel sako, dodatkowo naprawiłem łóżko elektryczne. Zbieramy siły przed kolejnym wyjazdem. | |
13.03.2011 | Kolejny wyjazd to prawdziwe wyzwanie dla Pauliny. Wybraliśmy się do Truskawca na Ukrainie, ponad 80 kilometrów na południe od Lwowa. Znajduje się tutaj prywatna klinika rehabilitacyjna, która specjalizuje się w leczeniu dzieci dotkniętych dziecięcym porażeniem mózgowym. Są tutaj także rehabilitowane osoby po ciężkich wypadkach, w bardzo różnym stanie. Zjeżdżają tu pacjenci z Ukrainy, Rosji, Polski, Kazachstanu, ale także z Bliskiego Wschodu i z Niemiec. Naliczyliśmy podczas naszego turnusu trzy rodziny z Polski i trzy z Niemiec, a także kilka rodzin kazachskich. Towarzystwo jak najbardziej międzynarodowe. Paulina podróż zniosła całkiem nieźle, zważywszy, że zaliczyła pierwszy w życiu lot samolotem. Data wylotu – trzynasty marca – zupełnie nas nie przestraszyła. Pobyt rozpoczął się od badań i pomiarów oraz od wyznaczenia planu zabiegów. A w planie znalazły się masaże, kinezyterapia, „gimnastyka”, także masaż twarzy. Znalazło się też sporo czasu na zwiedzanie okolicy, co udokumentowaliśmy zdjęciami. Paulinie wyraźnie poprawił się nastrój i samopoczucie. Mamy wrażenie, że jest tutaj dość zrelaksowana i o niebo spokojniejsza. Dłużej wytrzymuje w wózku, co pozwala nam na dłuższe spacery, podziwianie okolicy, nawet robienie zakupów. A właśnie… spacery. W pierwszym momencie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że od ostatniego „świadomego” spaceru Pauliny mija niebawem rok. Pobyt w klinice w Truskawcu dał jej wreszcie szansę cieszyć się otaczającym światem, przerywając wielomiesięczną izolację. |
|
27.03.2011 | Paulina wraca do domu po dziewięciogodzinnej bezustannej podróży. Zmęczona, wręcz wyczerpana, ale się udało, co dobrze prognozuje na przyszłość. W święta udaje się nam wybrać do dziadków do Rutek na wielkanony obiad. Z Pauliną pracuje teraz dwóch fizjoterapeutów: Pan Piotrek i Pan Waldek, oraz logopeda – Pani Jolanta. Na połowę maja przewidziany jest wyjazd Pauliny do UDSK w Białymstoku. Ciekawe jak ocenią stan Pauliny specjaliści z Kliniki Rehabilitacji w niemal dokładnie rok po tym, jak została przyjęta pod ich opiekę 2 miesiące po wypadku. |
|
16.05.2011 | Paulina dociera do Białegostoku. Dostaje jednoosobową salkę w Klinice Rehabilitacji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. L. Zamenhofa. Lada dzień rozpoczną się zabiegi. Paulina przechodzi serię badań. Wyniki EEG są dobre, nic nie wskazuje, aby mogła jej grozić padaczka. Po kilku dniach dostaje zastrzyki z botoksu w nogi, w celu zmniejszenia napięcia mięśni. W niedzielę 22 maja wpadamy z wizytą. Jest ładna pogoda, udaje nam się wybrać na długi spacer. |
|
3.06.2011 | Paulina wraca do domu. Już kolejnego dnia ma zaplanowane ćwiczenia z Panem Piotrem. Do domu dociera schodołaz i stół do pionizacji. Z końcem lipca Paulina pakuje się na kolejny wyjazd do Truskawca, tym razem koleją. |
|
30.07.2011 | Paulina wyjeżdża pociągiem najpierw do Krakowa (z Warszawy) a potem pociągiem sypialnym do Lwowa. Jak to w przypadku polskich kolei nie obyło się bez problemów, a Paulinę pogryzły pluskwy. W Truskawcu miała dodatkowe zajęcia przez co ten pobyt okazał się bardzo intensywny. Po dwóch tygodniach bez jednego dnia, czyli pięć minut przed północą 12 sierpnia Paulina wyjechała ze Lwowa w drogę powrotną do Polski, z przystankiem w Krakowie. | |
13.08.2011 | Paulina podróżuje z rodzicami pociągiem do Krakowa, podczas gdy ja wyjeżdżam z Warszawy do Krakowa samochodem. Następnego dnia odbywa się wizyta kwalifikacyjna przed zabiegiem fibrotomii. Paulina kolejnego dnia jest operowana, szybko budzi się z narkozy, jednak jest cała obolała. Spędza noc w klinice, po czym następnego dnia, w poniedziałek, rusza ze mną samochodem w drogę powrotną do domu. W domu niestety ból nie odpuszcza, jednak da się zauważyć pierwsze zmiany na dobre. Mam nadzieję, że się utrzymają, a nawet pogłębią.I tak oto nadeszła jesień. Do Pauliny dotarł projektor cyfrowy, pozwalający jej wygodniej korzystać z komputera i oglądać filmy. Stan jej nóg po fibrotomii metodą Ulzibata znacznie się poprawił, dlatego planujemy kolejną wyprawę do Krakowa. Tymczasem, z racji lepszej kondycji nóg Paulina ćwiczy wstawanie. Cały czas jest pod opieką fizjoterapeutów, teraz w liczbie czworga. W grudniu czeka ją wylot na Ukrainę. Tak jak poprzednio – do kliniki prof. Kozjawkina. |
|
18.11.2011 | Nadszedł dzień 18 urodzin Pauliny. Okolicznośc, bardzo doniosła, pociągnęła za sobą deszcz prezentów. Między innymi telewizor i konsolę Nintendo Wii, na której, dzięki nowatorskiemu interfejsowi użytkownika, Paulina może wreszcie pograć w gry komputerowe. | |
04.12.2011 | Wylot do Truskawca na trzeci z kolei turnus rehabilitacyjny w klinice Kozijawkina. Tym razem Paulina jeszcze lepiej zniosła podróż. Na miejscu nie ominęły jej wyczerpujące ćwiczenia. Jednak postępy są coraz wyraźniejsze a Paulina coraz silniejsza, choć o sprawności jeszcze mówić nie można. | |
24.12.2011 | Po powrocie z Ukrainy odpoczynek i święta w domu, podobnie jak sylwester i Nowy Rok. W nowym roku Paulina dostała zaproszenie na studniówkę od swojej klasy z liceum, z którego skorzystała i pojawiła się na chwilę z rodzicami a także stanęła do pamiątkowego zdjęcia. Przygotowuje się psychicznie do kolejnego wyjazdu do Krakowa na konsultacje i ewentualnie kolejną fibrotomię metodą Ulzibata. |
|
18.03.2012 | Paulina pomyślnie przechodzi operację fibrotomii w Krakowie. Wspomnieniem operacji jeszcze przez kilka tygodni będzie ból mięśni w okolicach operowanych punktów. | |
03.06.2012 | Paulina wraca z czwartego turnusu w ukraińskim Truskawcu. Jej miejscowy fizjoterapeuta Marian dwoił się i troił wyciskając z Pauliny siódme poty. Pod koniec czerwca prokuratura zamknęła śledztwo w sprawie wypadku na pływalni stawiając zarzuty czterem osobom. | |
01.07.2012 | Paulina wyjeżdża na dłuższą, bo aż półtoramiesięczną terapię rehabilitacyjną do Krakowa, do zakładu Fizjo-Center. | |
18.08.2012 | Paulina wraca z Krakowa do Łomży. W Łomży ma ruszyć proces karny w sprawie zaniedbań, które doprowadziły Paulinę do kalectwa. Na horyzoncie (listopad) rysuje się wyprowadzka do Krakowa. Wstępnie na nieco ponad rok. | |
2.11.2012 | Paulina przebywa w Krakowie, tam obchodzi swoje 19 urodziny. Rehabilitacja jest intensywna wyczerpująca, zarówno dla Pauliny, jak i dla jej dwóch terapeutów. Pobyt w Krakowie to prawie wyłącznie rehabilitacja. Jedynie z rzadka, głównie z winy niezbyt sprzyjającej aury, udawało się rodzicom (i czasem mnie, gdy byłem z odwiedzinami) wyrwać z ciasnego mieszkania na spacer, krótką wycieczkę czy zwiedzanie Krakowa. |
|
22.06.2013 | Po długich miesiącach rehabilitacji pod okiem terapeutów z Fizjo Center przyszedł czas na urlop. Po tygodniowym pobycie w Łomży przyszedł czas na wyprawę w okolice Rajgrodu, nad Jezioro Rajgrodzkie, nad którym przed kilkoma laty Paulina uczyła się, a następnie doskonaliła swoje umiejętności żeglowania. Tym razem żaglówki mogliśmy oglądać z tylko brzegu jeziora. Udało się nam jeszcze w dniu odjazdu rzucić okiem na odbywające się w Rajgrodzie coroczne regaty. | |
13.07.2013 | Powrót do Krakowa |
Ciąg dalszy nastąpi…