Dawno nie pisane

Oj tak, nie pisałem długo.

Miałem bardzo dużo zajęć, to z jednej strony. Z drugiej strony nie bardzo miałem o czym pisać. Paulina wróciła do Łomży, nadeszła ponura jesień a potem zima.Jakoś się trzyma ta moja siostra, jednak emocjonalnie i psychicznie mogłoby być lepiej. Kiepsko sypia, często się wzrusza, rutyna i monotonia na pewno jej nie służą.

Rodzice postanowili pojeździć z Paulą po neurologach i innych lekarzach, ponieważ już jakiś czas nie konsultowali się ze specjalistami. Przy tej okazji to wreszcie Paulina odwiedziła mnie, a nie na odwrót. Przy okazji dostała trochę botoksu w łapki od tutejszego Profesora.

Pewnie zastanawiacie się jak się miewa Paulina? Różnie. Mnie się udało uwiecznić jej pogodny uśmiech kiedy ostatnio była w Warszawie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zaszufladkowano do kategorii Różne

Po Krakowie

Zgadza się,

pobyt w Krakowie dobiegł końca, w zasadzie już 2 tygodnie temu, a ja byłem zbyt zajęty, żeby tutaj o tym napisać. Od początku listopada do końca sierpnia, całe 10 miesięcy poza domem.

Wypadałoby cokolwiek podsumować. Paulina gdy przybyła do Krakowa nie umiała usiedzieć nawet kilku sekund. Posadzona, przewracała się jak drewniana figurka. Pod koniec pobytu udawało jej się siedzieć, jedynie z podpartymi nogami, bez podparcia pleców czy boków, przez dobre kilka minut. Prawy bark wrócił mniej więcej na swoje miejsce, sylwetka Pauliny, chociaż z widoczną,pogłebioną wypadkiem skoliozą, nie jest już tak nienaturalnie wygięta. Ręce wydają się dużo sprawniejsze, trochę poprawiły się dłonie, zmniejszył się przeprost palca wskazującego. Paulinie lepiej idzie chwytanie.

Nieźle idzie wstawanie. Wcześniej trzeba było dźwignąć Paulinę do góry, aż do wyprostu kolan. Teraz, podtrzymywana, jest w zasadzie zdolna podźwignąć się do wyprostu sama. Nie jest w stanie utrzymać się na nogach bez pomocy, trzeba ją prostować, pilnować kolan, stóp, bioder, ale widać, że mięśnie nóg odzyskały siłę.

Pod koniec pobytu, czasami, gdy Paula była w naprawdę dobrej formie, rozluźniona, skoncentrowana, udawało się z nią robić rzeczy wprost nieprawdopodobne:

1231600_1413583035531765_703909646_n

Tutaj udało się Maćkowi, z pomocą Taty, ustawić Paulinę przy drabinkach, stabilizując nogi i odpowiednio układając ręce. Postała tak chwilę i chyba dotarło do niej, że ma naprawdę wiele siły, żeby walczyć ze swoją słabością. Jednak takie dni jak tamten zdarzają się nadal dość rzadko, a drobne zwycięstwa pozostają w cieniu codziennych problemów i zmagań. Oby ta proporcja w końcu się odwróciła.

Dziękujemy Michałowi i Maćkowi z Fizjo-Center za świetną terapię i co najważniejsze za wspaniałe efekty.

Przy okazji polecamy ich profil na Facebooku: http://www.facebook.com/fizjocenterkrakow

Zaszufladkowano do kategorii Różne

Urlop, a w zasadzie już po

Paulina potrzebowała urlopu, odpoczynku od rehabilitacji, od ciasnego mieszkania, od szumu ulicy w Krakowie, od rutyny. Bardzo potrzebowała. Były problemy ze snem, były problemy z nastrojem, a co za tym wszystkim idzie, były też problemy z terapią, skoro i ciało i umysł okazały się dość przeciążone.

I tak 22 czerwca Paulina zjechała z rodzicami z Krakowa do Łomży. Tydzień później dołączyłem ja z rodziną i pojechaliśmy nad Jezioro Rajgrodzkie. Nad to samo jezioro, na którym przed kilkoma laty Paulina uczyła się żeglować.

Przemęczenie dawało się we znaki Paulinie jeszcze przez około trzy dni, a potem zaczęła wreszcie odpoczywać. Pobyt potrwał niecały tydzień, potem jeszcze tydzień w Łomży.

Za kilka godzin Paulina wyruszy w drogę powrotną do Krakowa, gdzie spędzi jeszcze kilka tygodni. Co potem? Pewnie w inne miejsce, a może powrót do Łomży, a może nadal Kraków. Odyseja trwa.

Zaszufladkowano do kategorii Różne

Kraków, zoo

Zoo w Krakowie okazało się zaskakująco miłym miejscem. Usytuowane na wysokim wzgórzu, wokół drzewa i kwiaty.

Niewątpliwie jest to zoo dużo mniejsze od wrocławskiego czy warszawskiego, ale ma przytulny klimat. Jest zarazem ogrodem botanicznym. Jest też sporo nowych wybiegów, gdzie zwierzęta można obserwować z bliższej odległości. Takiego lwa na przykład. W warszawie jest mur, fosa, a w końcu spory wybieg, a lew i tak zawsze się gdzieś schowa. Tutaj był za szybą, podobnie jak tygrys. Jeszcze ciekawiej zaprojektowana była małpiarnia. Tutaj małpy były blisko i można było do nich podejść z trzech stron. Wrażenia były bardzo pozytywne.

Dla Pauliny była to dość znaczna wyprawa. W sumie pogoda w tym roku nie sprzyjała spacerom, nie mówiąc o długich wycieczkach. Następnego dnia po wizycie w zoo pogoda się nieco popsuła ale za to było sporo ćwiczeń a także zajęcia z logopedą, więc w sumie nic straconego.

Zaszufladkowano do kategorii Różne

Deszczowa majówka

Sprawdziłem, kiedy był ostatni wpis. Styczeń.

Zaniedbałem tego bloga, mając świadomość, że jest spore grono osób, które interesuje się zmaganiami mojej siostry z niepełnosprawnością. Niektórzy piszą do mnie. Zaskakująco często są to osoby, których najbliżsi ucierpieli w poważnych wypadkach i próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I tu z pomocą przychodzi Internet, bo można szybko dotrzeć do kogoś, kto wcześniej znalazł się w podobnej sytuacji i najważniejsze, że po drugiej stronie łącza jest prawdziwy człowiek i chęć pomocy. Wtedy najczęściej po prostu podaję telefon do Mamy i zdarza się, że potem mamy okazję spotkać się z tymi osobami w rzeczywistym świecie.

W dniu wypadku Pauliny wszyscy jej dziadkowie żyli i cieszyli się niezłym zdrowiem. Babcia Weronika była wyraźnie załamana wypadkiem, wkrótce podupadła na zdrowiu. Ilekroć się widzieliśmy wzruszała się i mówiła, że ciągle się modli za Paulinę. Latem 2010 w wyniku udaru trafiła do szpitala w Białymstoku. Po przeciwnej stronie ulicy w szpitalu dziecięcym leżała Paulina, nadal w stanie wegetatywnym. Babcia odeszła na początku września, a w tych samych dniach Paulina odzyskała świadomość.

W styczniu tego roku zmarł dziadek Henryk, a w marcu dziadek Edward. Paulina w żadnym z tych pogrzebów nie mogła wziąć udziału.

Większość wydarzeń w życiu Pauliny i jej najbliższych od początku tego roku była raczej przygnębiająca, stąd nie bardzo miałem o czym pisać. Od października toczy się proces w sądzie, od którego mi wypadło sporo włosów z głowy, a Tata nawet posiwiał. Gdyby wsłuchać się w słowa obrońców oskarżonych i niektórych świadków, można by dojść do wniosku, że „utonęła to utonęła, po co drążyć temat”. I to jest niezwykle przygnębiające, a dodatkowo zabiera nerwy i zdrowie.

Mimo to wybrałem się całą rodziną do Krakowa na tzw. łikend majowy. Deszczowa pogoda zatrzymała nas w ciasnym mieszkaniu, ale w końcu udało się wyrwać na kilka godzin na miasto. Z tych kilku godzin na zwiedzaniu spędziliśmy może godzinę, przez resztę czasu chowając się przed deszczem. Z trudem ale udało się zahaczyć o Wawel, ale nic poza tym.

Wkrótce wybieram się do Krakowa. Spróbuję jakoś udokumentować postępy w rehabilitacji, tutaj – całe szczęście – idzie do przodu.

Zaszufladkowano do kategorii Różne